Graff, czyli piwny „cydr” charytatywny z browaru Palatum

– Działania charytatywne zawsze były bliski organizatorom i środowisku skupionemu wokół Warszawskiego Festiwalu Piwa. Dlatego w ogóle nie zdziwił mnie pomysł, żeby na minionej właśnie, 19. edycji WFP akcją pomocową objąć browarników z Dolnego Śląska dotkniętego latem 2024 r. powodzią. Zdziwiło mnie tylko jedno: że jednym z adresatów tej akcji zostałem ja, malutki lokalny biznesmen – mówi Hubert Krech, browarnik spod Kłodzka.
Hubert Krech – aktywista i społecznik, zwycięzca programu kulinarnego
Nie taki mały, ale na pewno skromny. Hubert Krech to aktywista, społecznik, a przy okazji też zwycięzca jednego z programów kulinarnych, od lat włączający się w działania społeczne i charytatywne na terenie Dolnego Śląska. Angażował się też i angażuje nadal w pomoc ofiarom powodzi z okolic Kotliny Kłodzkiej. Rzadko wspomina, że jest jedną z nich. Gdyby nie powódź, właśnie otwierałby swój własny browar. Niestety, straty spowodowane zalaniem cofnęły ten proces o jakieś dwa lata.
Czy się załamał? Nie, chociaż, jak przyznaje, miał moment załamania, jak wiele innych osób, które w jednej chwili straciło dorobki życia. Ale miał też plan B, bo wieloletnia praca w biznesie nauczyła go, żeby nigdy nie stawiać wszystkiego na jedną kartę. I miał siłę, żeby pomimo własnych problemów pomagać innym. Dlaczego? Krech twierdzi, że po prostu „jakoś tak wyszło”. – Znam regionalnych dziennikarzy. Gdy zaczęła się powódź, oni zaczęli do mnie dzwonić po informacje z pierwszej ręki. A gdy usłyszeli, że mój dom i firma też ucierpiały w powodzi, zamiast o informacje zaczęli pytać, jak mogą pomóc i czego potrzebują powodzianie – wspomina.
„W takiej powodzi w jednej chwili tracisz wszystko”
W ten sposób Krech stał się najpierw skrzynką kontaktową, a krótko potem czymś na kształt kryzysowej dyspozytorni. – Dowiadywałem się co i komu jest potrzebne i odpowiednio przekazywałem informacje i środki – wspomina. Teraz uczestniczy w konsultacjach społecznych związanych z budową zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej. – To bardzo emocjonujący i drenujący proces, bo budowa tych zbiorników wiąże się z koniecznością przesiedleń niektórych mieszkańców. A z drugiej strony wszyscy wiedzą, że jest niezbędna, żeby powodzie, jak ta z lata, się nie powtarzały. – wyjaśnia browarnik.
Wie jak ważne jest szybkie wprowadzenie systemowych rozwiązań, które pozwolą uniknąć albo chociaż zminimalizować skutki podobnych powodzi w przyszłości. Stara się to tłumaczyć innym. – W takiej powodzi w jednej chwili tracisz wszystko. Przedmioty, wyposażenie, sprzęt, samo miejsce, w którym prowadziłeś biznes. Nawet jeśli to miejsce nadal istnieje, to nie nadaje się do niczego, poza remontem. Zresztą, ucierpieli nie tylko ci, których gospodarstwa i biznesy mieściły się na drodze fali powodziowej. Branża gastronomiczna, turystyczna, sklepy… Wszyscy odnotowali straty za ostatni kwartał minionego roku. Teraz też wciąż jest gorzej niż było w porównaniu do poprzednich lat – mówi. I dodaje: – A z drugiej strony wiele osób, mimo braku dochodów, wciąż spłaca ogromne kredyty, zaciągnięte pod te zniszczone nieruchomości i biznesy. Więc mimo braku sił, muszą się zebrać i stanąć na nogi. I to jak najszybciej.

„Miałem PTSD. Przez pierwsze kilka miesięcy po powodzi praktycznie w ogóle nie spałem”
Jak on sam to zrobił? Nie było łatwo. – Miałem PTSD. Przez pierwsze kilka miesięcy po powodzi praktycznie w ogóle nie spałem. Może 2-3 godziny na dobę. Gdy przyjechałem na Festiwal Piwa [jesienna, 18. Edycja – red.], gdzie gotowałem na żywo i chłopaki [organizatorzy WFP – red.] wynajęli mi pokój w hotelu. Rano zorientowałem się, że przespałem pierwszą pełną noc od blisko pół roku. Teraz staram się więcej odpoczywać, częściej oglądam seriale, częściej korzystam z zaproszeń i więcej spotykam się z ludźmi towarzysko. Ale ja też nie straciłem w tej powodzi naprawdę wszystkiego. Wiele osób ma dużo trudniej niż ja.
Działać lokalnie – wspólna filozofie Krecha i Kojro
Krech działa lokalnie, w przekonaniu, że najważniejsze jest to, co jest mu bliskie i stawia na sąsiedzkość. Podobną filozofią kieruje się Łukasz Kojro, właściciel rodzinnego Browaru Palatum ulokowanego na warszawskim Wawrze, produkującego jedyne obecnie dostępne na rynku piwa, które można by określić jako „warszawskie”.
Mimo, że Dolny Śląsk dzieli od Mazowsza sporo kilometrów, to Kojro i Krecha, poza podobnym podejściem do życia, łączy też pasja do chmielu i piw, dobrze się więc znają. Gdy więc w środowisku WFP zakiełkował pomysł charytatywnej akcji na rzecz powodzian, ten drugi – kolaboracji między Warszawą a Kłodzkiem – pojawił się niemal od razu. – My w Palatum bardzo chcieliśmy się włączyć w działania na rzecz powodzian i długo zastanawialiśmy się jak to zrobić, żeby było to naprawdę efektywne. Nie jesteśmy dużą firmą z nie wiadomo jakimi możliwościami finansowymi, toteż szukaliśmy naprawdę dobrego pomysłu. Ten organizatorów WFP bardzo przypadł nam do gustu, zwłaszcza, że z Hubertem [Krechem – red.] znamy się od lat. – opowiada Kojro. – Wiem jak pracuje, jak bardzo jest zaangażowany społecznie i jak kocha szukać nowych smaków. To wszystko dawało mi gwarancję, że pomoc Palatum trafi pod najlepszy możliwy adres, a nasza współpraca będzie czymś naprawdę świeżym i niebanalnym – dodaje.
Graff z recepturą opartą na książce Stephena Kinga
Tak narodził się Graff. Piwo, które w ogromnym uproszczeniu, można by określić jako odpowiedź na cydr. Może nie do końca „narodził”, bo grafy są obecne na rynkach, chociaż rzadko dostępne w śród polskich kraftów. Warząc Graffa Kojro i Krech oparli jego recepturę o przepis z jednej z książek Stephena Kinga, odtworzony przez jego czytelników i wcześniejsze doświadczenia Krecha z grafami właśnie. W efekcie powstało świeże, letnie, lekko kwaśne piwo o smaku polskich jabłek, z nutą migdałów, cynamonu i bliskowschodnich przypraw.

Na puszkach i kegach widnieje informacja o tym, że złotówka od każdej sprzedaży Graffa przekazywana jest na działania charytatywne na rzecz powodzian (dokładnie: jest przeznaczona na odbudowę browaru Krecha).
Czy produkt będzie dostępny w ciągłej sprzedaży czy też będzie to sezonowe uzupełnienie oferty Browaru Palatum? – To będzie tylko i wyłącznie decyzja Łukasza [Kojro – red.] – mówi Krech. – Dla mnie nie jest najważniejsze czy Graff będzie się dobrze sprzedawał, chociaż oczywiście bardzo mu tego życzę i bardzo wierzę, że odniesie sukces. Ale nie o pieniądze tu chodzi, a o gest. Dla nas, powodzian, ten ogrom wsparcia, nie instytucjonalnego, bo tu mielibyśmy wiele do zarzucenia władzom, ale oddolnego, spontanicznego wsparcia Polaków ze wszystkich regionów, liczy się najbardziej. To dzięki temu wsparciu przetrwaliśmy. I ja, to swoje PTSD, i wiele innych osób. I dlatego to sam gest Łukasza [Kojro – red.], fakt, że pomyślał właśnie o mnie, jest dla mnie tak cenny. I wciąż nie rozumiem, dlaczego padło akurat na mnie, drobnego lokalnego biznesmena.
A Kojro kwituje, że właśnie dlatego, żeby rodzinnych biznesów, podobnych do jego Palatum, prowadzonych w oparciu o filozofię lokalności, rozwijało się regionalnie jak najwięcej. – No i dlatego, że wiedziałem od samego początku, że współpraca z Hubertem, a tym samym sam Graff, będą po prostu świetne – mówi.
A jaki jest efekt? Żeby się dowiedzieć trzeba sięgnąć po Graffa.