Co dobrego wynika z browarów rzemieślniczych

Branża piwowarska w ostatnim dziesięcioleciu przeszła zdecydowaną metamorfozę. Głównie za sprawą małych i mikrobrowarów. Zmiany są głębokie i co ważniejsze – zostaną z nami na stałe. Co prawda nikt nie obalił prymatu jasnego, taniego i kiepskiego eurolagera. Nadal jest on nr 1. Ale wszystko co dzieje się poza jego królestwem – to prawdziwy przełom.

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość. W ogólnym rozrachunku, na zbiorczych słupkach – wielkich zmian nie ma. Nie chodzi tu bowiem o wzrost ilości sprzedanego piwa, ani nawet jego wartości. Raczej o trwałe zmiany w strukturze rynku.

Całe mnóstwo stylów piwa

Jeszcze 10 lat temu rozmaitość piwa ograniczała się głównie do kilku rodzajów piw dolnej fermentacji. Masowy eurolager, porter, miodowe, z rzadziej koźlak, marcowe czy pils. Do tego pszenica i piwo mieszane z oranżadą – radler. Z zagranicy w limitowanych ilościach docierały dekadenckie stouty (Guinness), piwa belgijskie albo angielskie. No i to, z grubsza, byłoby na tyle.

Dziś, w 2019 nikt o zdrowych zmysłach nawet nie próbuje zliczyć style i podstyle piwa produkowane w Polsce. Nawet wielkie koncerny mają w swoim portfolio style z amerykańskim chmielem, a nawet saisony. Kto 10 lat temu słyszał w Polsce o saisonach?!

Obecnie – już nic nikogo nie dziwi. Nawet koźlak z mikrobrowaru.

Dostęp do wyższej półki

Piwo zawsze było postrzegane jako alkohol dostępny dla wszystkich (pełnoletnich oczywiście). Tak było w Polsce od wieków. A nawet jeszcze wcześniej, gdy nasi praprzodkowie, Słowianie, żyli w niezależnych od siebie plemionach.

Nie dziwi więc, że piwo nigdy nie było alkoholem elitarnym. W przeciwieństwie do sprowadzanego wina, które do dziś uważa się u nas za alkohol „lepszy”. Piwo powinno być dostępne i tanie – taka filozofia przyświecała producentom przez długie lata.

Tymczasem mikrobrowary pokazały, że piwo może być lepsze, droższe i wyjątkowe. Zwykła IPA, flagowe piwo małego browaru, jest co najmniej 3 razy droższe, niż eurolager z wielkiej fabryki. A piwa mocne, specjalne, długo leżakowane często są 10 razy droższe od „zwykłego piwa”. Na takie piwo nie każdy sobie pozwoli, staje się więc elitarne. Nie tylko dlatego, że jest droższe, ale często także robione jest w małej, limitowanej serii.

Udany skok na wyższą półkę dla wielu przedsiębiorców, którzy działali na rynku od lat – był prawdziwym szokiem.

Emocje

Koncerny przez lata próbowały nawiązać więź z konsumentami swojego piwa. Tłoczone butelki, targetowanie reklam, organizowanie imprez, festiwali muzycznych… Mimo licznych zabiegów trudno było mówić o głębszym przywiązaniu do marki.

Także lokalność, czyli identyfikacja z miejscowym browarem nie działała. Raz, że tych browarów prawie nie było. Dwa, że jeśli były to w latach 90 zostały zamknięte. Trzy, że kiedyś ktoś wpadł na świetny pomysł oddzielenie marki od miejsca produkcji. Konstancin (niegdyś browar pod Warszawą) został zamknięty, a produkuje się go w Wielkopolsce. Kupując Warkę wcale nie masz pewności, że uwarzono ją akurat na Mazowszu. Nie mówiąc już o pewnym browarze, który robi piwa „lokalne” dla kilkudziesięciu miast w Polsce. Przez takie zabiegi klienci zupełnie przestali wierzyć w piwa lokalne. Wbrew temu co myślą managerowie – konsumenci nie są całkiem głupi. Niestety, ideę lokalności skutecznie zaorały same browary.

Tymczasem mikrobrowary potrafiły stworzyć „modę na kraft”. Duże rzesze konsumentów pokochały piwa rzemieślnicze i wręcz ostentacyjnie odmawiają picia piw z większych browarów. Są wiernymi fanami. Mają koszulki, kupują szklanki. Płacą czasem duże pieniądze za piwa wyjątkowe i poszukiwane. Co więcej, mimo dużej zmienności asortymentu, nie brakuje konsumentów, którzy chętnie wracają do dobrze znanej marki piwa (np. Atak Chmielu) albo browaru (np. Trzech Kumpli).

Także w kwestii kupowania lokalnie – coś się zmienia. To co napsuły duże i średnie browary powolutku jest naprawiane przez mikroproducentów. Jeszcze opornie, ale powoli kruszy się ściana niepewności. W niektórych miejscach konsumenci, ale też sklepy i restauracje chcą kupować piwo „warzone po sąsiedzku”. A browary chętnie podkreślają swoją lokalność, jak np. wawerski browar Palatum. To zaczyna działać!

Popularność brody

Tak naprawdę nikt nie wie, jak to się stało. Dlaczego fani piw rzemieślniczych tak bardzo kochają brody?! Ta zagadka pozostanie niewyjaśniona.

zdjęcie: pxhere.com

Kategorie
ArtykułyRynek
2 komentarze
  • Co sprawdziło się z prognoz na 2019? – Kraftmagia
    31 grudnia 2019 at 18:18

    […] Artykuły Co dobrego wynika z browarów rzemieślniczych […]

  • Dlaczego warto docenić piwo rzemieślnicze – Drugie Dno
    21 sierpnia 2020 at 10:54

    […] Tymczasem w świecie piwnym taka obfitość to nic nadzwyczajnego. Wybór, przed jakim stoi klient jest oszałamiający. Setki stylów, setki browarów które warzą mnóstwo często kompletnie szalonych piw, z […]

  • Komentarze

    Wspiera nas
    logo Druguego Dna

    Podobne wpisy