atak chmielu

Chmiel atakuje znienacka

Przemek Iwanek

Sytuacja jest następująca: od miesięcy wszyscy ekscytują się, że krafty w sieci, tanio i dobrze! Postanowiłem sprawdzić doniesienia social-medialne i udałem się do marketu na literę Ą, który otworzyli niedaleko mego miejsca zamieszkania mili Francuzi.

Same krafty

Zawsze kiedy wchodzę do tego sympatycznego przybytku kapitalizmu wypełnionego rozmaitymi dobrami po brzegi robi mi się tak miło na serduszku. A to za sprawą jednej dłuuuugiej półki, nad którą wiszą dumne napisy „piwa rzemieślnicze”. Cieszy oko z daleka i kusi, jak słój z cukierkami przedszkolaka. Po zbliżeniu się nastrój zazwyczaj pryska, gdyż 90% półek wypełniają piwa największych koncernów, 9% browary regionalne i 1% kraft. Czyli jest uczciwie.

Ten chwyt marketingowy dobrze już poznałem, przyzwyczaiłem się i nawet trochę polubiłem. Najczęściej wybieram stamtąd piwa czeskie i niemieckie, bo butelki z kraftem (w puszce tylko kogut wśród piw ze słomką) są smętne, zakurzone, zawsze te same i szczerze powiedziawszy: nie za bardzo jest co wybrać. Serio, koncerny (zwłaszcza swoją kolorową kolekcją radlerów) błyszczą przy nich jak brylant.

Ale skoro wszyscy piszą, że kraft w makretach TRZEBA LECIEĆ!! to ja poszedłem, ominąłem fantazyjną ofertę musztard i przyjrzałem się uważnie półce z piwem rzemieślniczym. Co wybrałem?

Atak Chmielu

Nie był wcale zakurzony i dookoła niego ziała dziura, co oznacza, że chyba schodzi. To potwierdzałoby opowieści właścicieli sklepów specjalistycznych z piwem, że Atak Chmielu trzeba mieć, bo zawsze trafiają się na niego amatorzy. A nie brakuje też i takich, co biorą go kartonami. Tak też twierdził Grzegorz Zwierzyna, współwłaściciel Pinty, który (jeszcze w poprzednim browarze) wskazywał, że większość tanków mają zajęte przez Atak Chmielu właśnie.

Z drugiej strony jednak – nie jest to coś, co kusi nowoczesnych fanów piwa. Przez 10 lat IPA zmieniła się diametralnie. Słody karmelowe poszły w odstawkę, goryczka poszła w odstawkę, przybyły płatki owsiane, nowe chmiele, chmielenie na wysoki aromat, zmętnienie. I oczywiście maltodekstryna. Dziś młody birgik, gdy widzi kogoś z Atakiem Chmielu ustępuje miejsca w autobusie, pomaga wnieść zakupy na piętro i nieśmiało podpytuje o wspomnienia sprzed wojny.

Przyznam: trochę mnie to zadziwia. Jak to się stało, że w piwach rzemieślniczych, w tej wąskiej niszy (nadal) gusta konsumentów rozjechały się tak, że piwo pożądane przez jednych jest niemal nieakceptowalne dla drugich.

Jak smakuje Atak Karmelu Chmielu

Postanowiłem na własnej skórze przekonać się, czy Atak Chmielu jest smacznym piwem. Nie piłem go od dawna i trochę już nie wiedziałem czego się spodziewać. Uznałem, że odrzucę dziaderskie sentymenty oraz uszczypliwości birgiczków i spróbuję podejść do tematu obiektywnie. Nie będę też porównywał do współczesnych IPek, bo to kompletnie nie ma sensu.

Jak zatem prezentuje się Atak Chmielu 2021, na 10 okrągłą rocznicę otwarcia browaru Pinta?

Aromat jest, ale niezbyt intensywny. Gównie karmelkowo-owocowy, chmielowy, co oczywiście nie jest zaskoczeniem. Jest on przyjemny, zachęca i dobrze komponuje się ze smakiem. W którym dzieje się całkiem sporo. Jest przyjemna podbudowa słodowa, są nuty słodów karmelowych. Co bardzo mocno kojarzy mi się z tradycyjną angielską szkołą piwowarstwa. Są to rejony gdzieś w okolicach EBS, może premium ale w stylu Bishops Finger. Ja takie piwa mocno szanuję i mam wrażenie, że jest to trochę niedoceniana forma piwowarskiej sztuki.

To jeżeli chodzi o słody, bo chmielenie jest już diametralnie inne. Przede wszystkim goryczka: co prawda jest, ale za to konkretna. Wręcz cierpka na finiszu, co jest jednak drobnym minusikiem. Oczywiście odbiór goryczki jest rzeczą bardzo osobistą; jak dla mnie jest w porządku, nie jest przesadzona. Ogólnie tworzy dość spójną kompozycję razem ze słodkimi nutami, chmielowym smakiem (oczywiście chmiel amerykański) i półwytrawnym finiszem. Takie EBC na amerykańsko-chmielowej petardzie.

W moim egzemplarzu niestety czaił się w smaku jakiś mało ciekawy fenol, dobrze, że niski i raczej w tle. Ale był, niewątpliwe i trochę zakłócał ten obrazek. Jednak nie zakładam, że to cecha tego piwa. Raczej jakiś drobny wypadek przy pracy.

No i cecha najważniejsza: pijalność. Tak, pije się to całkiem przyjemnie i można cieszyć się tym piwem. O ile oczywiście człowiek wyrzuci z głowy cudze opinie i własne założenia. Czy można wypić tego większą ilość? Raczej spasowałbym po drugim, Atak Chmielu ma pewną ciężkość, nie jest to IPA sesyjna.

Overall: smaczne. To piwo można szanować i chcieć pić. Nie tylko ze względu na sentyment czy ikoniczność. Kawał dobrej roboty. Myślę sobie, że to fajnie, że Atak nadal jest produkowany i ma swoich fanów.

Co wcale nie oznacza, że postęp nie ma sensu, także w dziedzinie IPek. Następnym razem pójdę do badylarza po NEIPkę w puszcze. A w markecie będę się ubierał, czego i Wam życzę. Jest dobrze i tanio.

Kategorie
ArtykułyStyle piwa
1 komentarz
  • Piwa rzemieślnicze są już z nami od 10 lat – Drugie Dno
    5 maja 2021 at 23:53

    […] 2011 roku zadebiutował Browar Pinta, który zaczął zupełnie nową epokę. Atak Chmielu, pierwsze IPA wielu polakom dało szansę spróbowania po raz pierwszy jak smakuje amerykański […]

  • Komentarze

    Wspiera nas
    logo Druguego Dna

    Podobne wpisy